W latach 1989-1990, 1994 był jej komendantem. W sumie na pokładzie żaglowców spędził 7 lat. Wielkie żaglowce to statki szczególne. Pozostało ich niewiele na świecie- głównie są to jednostki szkolne. Aby prowadzić żaglowiec po morzach i oceanach trzeba ogromnego fizycznego wysiłku całej studenckiej załogi, hartu ducha, odwagi i wyjątkowego doświadczenia zawodowego zespołu- bosmanów, instruktorów, oficerów, a szczególnie komendanta. Każdy kapitan może prowadzić statek, ale nie każdy potrafi prowadzić żaglowiec. To wymaga szczególnego doświadczenia. Pan Mirosław je ma.
Czy daleko jest z Augustowa do morza i oceanów? Skąd wzięły się marzenia o pływaniu?
Mieszkając nad Kanałem Bystrym, z wodą obeznany był od najwcześniejszego dzieciństwa. Kanał, jezioro Sajno- to miejsca jego dziecięcych wędrówek i zabaw.
Pan Mirosław wspomina swoich nauczycieli i intruktorów. Pierwsze zetknięcie z żaglami na obozie harcerskim w Przewięzi, zorganizowanym przez nauczyciela Szkoły Ćwiczeń /obecnie Szkoła Podstawowa nr 4/ pana Jurkiewicza. Później, po otwarciu Szkoły Nr 3 – wówczas mieściła się na ulicy Młyńskiej- trafił do wodnej drużyny harcerskiej założonej przez pana Gajdowskiego. Sami budowali Omegi, na których pływali, z którymi jeździli na obozy żeglarskie, a któregoś lata nawet spłynęli Czarną Hańczą. Jeszcze później było pływanie regatowe w Klubie Nord. W liceum, za sprawą nauczycieli pasjonatów: pana Ryszarda Jędrzejowskiego, pana Wacława Bogdana /ileż pokoleń zainfekowali oni miłością do turystyki i przyrody/ odkrywał wraz z rówieśnikami przyrodę, uroki bliższych i dalszych okolic Augustowa, zalety turystyki. Dziesiątki godzin spędzonych na rowerowym siodełku, w kokpicie kajaka, na pieszych wędrówkach, na nartach, na zawsze pozostawiły w nim smak turystycznej wędrówki, rozbudziły ciekawość świata. Stąd już tylko krok do …morza. W tamtych czasach chyba jedynego okna na świat. Po maturze, którą zdał w 1964 roku w augustowskim liceum, składa papiery do Państwowej Szkoły Morskiej na wydział nawigacji i …jak mówi…..na wszelki wypadek, na wydział budowy okrętów Politechniki Gdańskiej. Ale wybór był jednoznaczny.
Czy były chwile, kiedy żałował swojej decyzji? Może podczas, wielomiesięcznych rejsów na daleki wschód – tęsknota za rodziną czasem przywoływała takie myśli.
Prowadzenie statków handlowych jest również interesujące. Pan Mirosław ma w tym ogromne doświadczenie. Pływał na wielkich jednostkach zabierających po 300 tysięcy ton ładunku, czy 7 tysięcy kontenerów. Pływał u różnych armatorów. Od kilku lat zajmuje się szkoleniem starszych oficerów, kapitanów, pilotów. Pracuje w Studium Doskonalenia Kadr Akademii Morskiej w Gdyni i w Ośrodku Szkoleń Zawodowych Dla Kapitanów i Pilotów w Ośrodku Szkoleniowym w Iławie prowadzonym przez Fundację Bezpieczeństwa Żeglugi i Ochrony Środowiska Akademii Morskiej i Politechniki Gdańskiej. Ośrodek w Iławie to jeden z trzech takich ośrodków na świecie. Pozostałe są we Francji i w Anglii . W tygodniowym turnusie prowadzi szkolenia dla zaledwie 8 osób. Na taki turnus zainteresowani czekają co najmniej pół roku. Kursanci są z całego świata. Piloci i kapitanowie szkolą się tam na modelach statków o nietypowych właściwościach manewrowych. Taki model potrafi mieć 17 metrów długości i ważyć 23 tony. I jest miniaturą prawdziwej jednostki. Pasją Pana Mirosława jest żeglarstwo, nawigacja, szkutnictwo /ciągle śledzi rozwiązania konstrukcyjne jachtów i statków/, turystyka i muzyka, którą zaraziła go żona – z wykształcenia muzyk i nauczyciel.
Pan Mirosław jest bardzo skromnym człowiekiem. Kiedy zapraszam go na spotkanie mówi: „ale dlaczego ja, jest wielu innych augustowian związanych z morzem, mających wiele interesującego do powiedzenia”. Próbujemy wymienić kilka nazwisk. W trakcie swojej pracy na żaglowcach szkoleniowych zetknął się z Bogdanem Sadkowskim, i cieszył się, obserwując młodego człowieka , który mądrze rozwijał swoją morską karierę, był nawet pierwszym oficerem na Darze Pomorza, ale karierę przerwała śmierć. Pan Mirosław przywołuje też nazwisko radiooficera- Lucjana Jedlińskiego , mieszkającego w Gdyni starszego mechanika- Andrzeja Faszczę czy Inocenta Sołdatowa- radiooficera, który tragicznie zginął na morzu.
A być może tych nazwisk jest więcej. Ale kapitana żaglowca szkoleniowego- w dziejach Augustowa mamy jednego.
Zofia Piłasiewicz
Napisz komentarz
Komentarze