BL: To replika złotego medalu. Proszę powiedzieć, co się stało z oryginalnym kruszcem? Domyślam się, że wiąże się z tym jakaś niezwykle ciekawa i godna wspomnienia historia.
-Długo bałem się o mój złoty medal olimpijski i trzymałem go w sejfie. Z drugiej strony mam już swoje lata i obawiałem się, że przyjdzie moment, kiedy moim medalem będą bawiły się dzieci w piaskownicy (śmiech). Byłem namawiany do przekazania medalu Muzeum Sportu i Turystyki w Warszawie. Przychylałem się do takiej opcji, jednak chciałem, aby powiązać to z jakimś szczytnym celem. Razem z żoną oglądałem konkurs Turnieju Czterech Skoczni 2015 w Bischofshofen, gdy groźnego upadku doznał amerykański skoczek Nicholas Fairall. Żona była przekonana, że Nicholas wstanie o własnych siłach. Jako, że mam od niej dużo większe doświadczenie w tej materii, domyśliłem się, że upadek skończył się paraliżem. Niestety tak się stało i zawodnika zabrano helikopterem do Insbrucka. Jakiś czas później w jednej z gazet sportowych przeczytałem wzmiankę, że Amerykański Związek Narciarski poszukuje ludzi dobrej woli, ponieważ ich skoczek był niedoubezpieczony i potrzeba 50 tys. dolarów na jego rehabilitację. Spędziłem wiele lat w Ameryce i dobrze wiedziałem, co to znaczy, kiedy jest się tam niedoubezpieczonym. Z myślą o ratowaniu Nicholasa wystawiłem swój medal na aukcję zaznaczając, że kupiec przekaże go do Muzeum Sportu i Turystyki, a ja oddam pieniądze na leczenie amerykańskiego zawodnika.
Napisz komentarz
Komentarze