Dziesięć zarzutów – dziewięć dotyczących moich ocen, jeden dotyczący satyry
Każdy z nich dotyczył publicystycznych sformułowań, które padły w felietonach. Wśród nich były takie zdania jak:
- • „Ostatnie duże i niewymuszone kłamstwo Sieczkowskiego miało miejsce na sesji rady miejskiej.”
- • „Dlaczego oni ciągle kłamią i mataczą, dlaczego niszczą niewinnych ludzi?”
- • „Od kilku miesięcy Sieczkowski ociera się o brak kultury, a nawet o chamstwo.”
- • „Sieczkowski nie jest kłamcą, jest turbokłamcą.”
- • „Do hipokryzji i podwójnych standardów urzędnika Sieczkowskiego przywykliśmy.”
- • „Kłamstwa i chamskie zachowania Sieczkowskiego obciążają jego przełożonego.”
- • „Jest postrzegany jako główny prześladowca pracowników.”
- • „Często stosuje chamskie argumenty ad personam.”
- • „Dobrze chociaż, że bezspornym jest to, że Sieczkowski jest kłamcą.”
Sąd uznał, że każda z tych wypowiedzi miała charakter ocenny, a nie faktograficzny. Że są to moje subiektywne oceny jako felietonisty, a nie bezpośrednie przypisanie nieprawdziwych czynów. W kilku przypadkach – zwłaszcza dotyczących budżetu CSiR i kłamstw o podwyżkach – sąd wskazał, że miałem uzasadnione podstawy, by użyć takich słów. To nie była złośliwość. To była odpowiedzialna krytyka.
„Miron”. Bajka czy przestępstwo?
Najwięcej emocji budził dziesiąty zarzut – rozdział satyrycznej powieści pt. „Miron”, publikowanej na moim portalu. W nim pojawia się postać o imieniu „Sławojek”, którą oskarżyciel utożsamił z sobą. W ustach fikcyjnych bohaterów pojawiały się słowa takie jak: „Sławojek nie należał do ludzi o zbyt nachalnej inteligencji”, „tuman”, „jesteś debilem, kretynem, imbecylem”.
Sąd był jednoznaczny: to fikcja literacka. Powieść. Satyra. Nie można rozpatrywać tego fragmentu jak aktu zniesławienia. Nie było tam nazwiska. Nie było faktów. Była groteska, przesada i ironia – dokładnie tak, jak w literaturze być powinno. To była przypowieść o systemie, nie donos na człowieka.
Najważniejsze: wolność słowa
Sąd w uzasadnieniu podkreślił, że dziennikarz nie tylko ma prawo, ale ma obowiązek komentować i krytykować działania władzy. Że władza publiczna musi liczyć się z krytyką, nawet ostrą, nawet przesadzoną. I że dziennikarze są nieodłącznym elementem życia społecznego, który współtworzy debatę, a nie ją tłumi.
Ten wyrok nie jest tylko moim zwycięstwem. To sygnał, że jeszcze możemy mówić. Że jeszcze można nazwać kłamstwo – kłamstwem. I że nawet najgłośniejszy urzędnik nie może zagłuszyć sumienia.
Na koniec
Dziękuję wszystkim, którzy wspierali mnie w tej drodze, zwłaszcza mojej żonie. Ten wyrok to nie koniec. To początek czegoś ważniejszego: potwierdzenia, że wolność słowa w Polsce to wciąż wartość. I że jeśli nie boimy się mówić – to nie musimy się też bać sądu.

RADNA DREJER PRZEKOP WSPARŁA MĘŻA NA FACEBOOKU
Gratuluję kochanie. Byłam przekonana, że taki właśnie będzie wyrok . To politycy Naszego Miasta będący urzędnikami dopuszczają się SLAPP-u wobec dziennikarzy i gazety, nękania kilkunastoma sprawami sądowymi, które mają za zadanie przestraszyć, zamknąć usta. Ale Ty jesteś odważny, cierpliwy i mądry. I zawsze masz moje wsparcie.
Napisz komentarz
Komentarze