Zatroskani radni i konflikt interesów
Na sesji Rady Miasta z 27 kwietnia radni komitetu wyborczego Nasze Miasto pieczołowicie dopytywali o uchwałę, z którą polemizują osoby prowadzące prywatne przedszkole. Pytania o zgodność z prawem przyjętego przez radnych obecnej kadencji dokumentu brzmią dość dziwnie w ustach przedstawicieli Rady Miasta. Mniej kontrowersyjne wydają się rozważania dotyczące terminów czy możliwości objęcia podmiotu dotacją na okres przejściowy.
-Ta sprawa była też poruszana na komisji społeczno-oświatowej. Komisja głosowała za tym, aby uznać roszczenia. Ustawa o systemie oświaty poprzednio obowiązująca, dawała pewną możliwość, która została zabrana lub ograniczona do nielicznych przypadków przez naszą uchwałę. Natomiast ustawa jest aktem prawnym nadrzędnym w stosunku do uchwał Rady Miasta. W przypadku, kiedy stoją w sprzeczności z sobą lub jedna zawęża możliwości, czy bardziej prawa obywatela, powinna być rozszerzona i jej interpretacja powinna następować wedle obowiązującego aktu prawnego wyższego rzędu- stwierdził radny Piotr Piłasiewicz.
W dyskusji głos zabrał również burmistrz zauważając jednak, że udział w tej dyskusji jest dla niego niezręczny. Włodarz miasta wskazał, że jego rolą jest wypełnianie funkcji reprezentacyjnych i wykonywanie uchwał Rady Miasta. Obecnie obowiązująca determinuje jego działania. Przed przystąpieniem do głosowania o wypowiedź poprosił obecny na sali konferencyjnej Marcin Kleczkowski z samorządu powiatowego. Pytał jednego z radnych komitetu Nasze Miasto, czy nie powinien wyłączyć się z głosowania mając na uwadze kodeks etyki. Kleczkowski sugerował konflikt interesów, wynikający z tego, że krewna radnego, do którego kierował swój wniosek - ma być według jego informacji współwłaścicielem prywatnego przedszkola. Radny wziął udział w głosowaniu, a Kleczkowski usłyszał z sali kuriozalnie brzmiącą odpowiedź, że kodeks etyki nie dotyczy radnych, tylko urzędników.
Napisz komentarz
Komentarze