Okazało się, że będziemy z tym żyć już zawsze. My i nasi potomkowie. Bo Augustów już nigdy nie będzie miał Ratusza w jego historycznej lokalizacji i kształcie. Mistrz Strumiłło, jako artysta plastyk był świadom wielkiej wartości dokonań Henryka Marconiego, tym boleśniej odczuwał zaniechanie odbudowy jego dzieła. A trzeba przypomnieć, jak niezwykłą i zasłużoną dla Polski postacią był ten włoski architekt, wybitny przedstawiciel klasycyzmu, dla którego nasz kraj stał się drugą ojczyzną. Marconi tutaj mieszkał, tworzył, uczył, był polskim patriotą –brał udział w Powstaniu Listopadowym i Styczniowym, tu wreszcie został pochowany na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie. Wykształcenie zdobył w Bolonii na uniwersytecie i Akademii Sztuk Pięknych. Do Polski został zaproszony przez hrabiego Ludwika Michała Paca w celu ukończenia pałacu w Dowspudzie. I tu, można by rzec, że po sąsiedzku, rozpoczął się polski okres Marconiego. Założył rodzinę ożeniwszy się z córką ogrodnika hr. Paca, a neogotycki pałac w Dowspudzie zdobył takie uznanie, że architekt dostał następne zlecenie – budowę pałacu Paca tym razem w Warszawie przy ulicy Miodowej 15 (obecnie siedziba Ministerstwa Zdrowia). To wspaniałe dzieło, którym w pełni zaprezentował swoje możliwości, dało początek jego wielkiej karierze. Został przyjęty do Komisji Rządowej Spraw Wewnętrznych, Duchowych i Oświecenia Publicznego i od tej pory uczestniczył niemal we wszystkich pracach dotyczących budowli publicznych. Był też prekursorem polskich studiów architektonicznych, wykładał architekturę w warszawskiej Szkole Sztuk Pięknych, a z jego pracowni wyszło kilkudziesięciu świetnych architektów. No i przede wszystkim projektował przeróżne budowle – pałace, kościoły, grobowce i rozmaite budynki użyteczności publicznej jak dworce, ratusze czy więzienia. Każdy, kto zwiedzał Warszawę, z pewnością widział niejedną budowlę Marconiego, chociażby Hotel Europejski przy Krakowskim Przedmieściu, fontannę w Ogrodzie Saskim (na tyłach Grobu Nieznanego Żołnierza), gmach Muzeum Etnograficznego przy ulicy Kredytowej 1 (dawniej Towarzystwo Kredytowe Ziemskie), Pałac Zamojskich, Pałac Branickich (obydwa przy Nowym Świecie), największą wówczas świątynię w Warszawie – Kościół Wszystkich Świętych na Placu Grzybowskim i wiele, wiele innych. Oczywiście znanych jest mnóstwo jego dzieł nie tylko w Warszawie, tworzył w miastach całej Polski, na przykład do dziś możemy podziwiać ratusze projektu Marconiego w Ciechanowie czy w Radomiu, (niestety już nie w Augustowie…). I tu ważna uwaga dla tych, którzy może nie do końca zdają sobie sprawę, że te warszawskie budowle Marconiego zostały przecież zburzone w czasie Powstania Warszawskiego w 1944 r. i gdyby nie świadomość ich wielkiej wartości dla naszego dziedzictwa, skończyłoby się jak w Augustowie. Na szczęście zostały odbudowane z dużym pietyzmem i szacunkiem dla pierwowzorów. I mowa tu o wielu ogromnych budowlach, nie o jednym niewielkim budynku, którego odbudowa nie byłaby czymś karkołomnym i wymagającym specjalnych nakładów. Tym bardziej boli to zaniechanie, zwłaszcza, że był to jedyny naprawdę wartościowy, zabytkowy element Rynku w Augustowie. Jak można było do tego dopuścić, a zamiast tego uszczęśliwić rynek czymś, co w ogóle nie ma związku z architekturą, choć oczywiście do niej pretenduje (mowa o nieszczęsnym „atolu”) i wydać na to środki mogące pomóc w odbudowie Ratusza póki to było możliwe? Sprawa NIE-przywrócenia go Augustowowi jest wyrzutem sumienia dla wszystkich włodarzy po 1989. Także dla instytucji kultury, muzeum, komisji kultury (dopóki istniała), opinii publicznej i historyków, którzy jakoś nie trąbią o tym zaniedbaniu na wszystkie strony świata. Od lat 40 ub. wieku, kiedy rozniesiono ostatnie cegły ze zrujnowanego Ratusza, do drugiej dekady XXI wieku różne były losy tego miejsca. Wpierw działało tu sezonowo wesołe miasteczko z karuzelami i beczką śmierci, a potem przez prawie 50 lat jeździły pojazdy PKS. Po 1989 roku, kiedy wrócił demokratyczny samorząd także i on nie był przychylny tej idei. Wyrwa w zabudowie Rynku Zygmunta Augusta jest wielkim wyrzutem sumienia dla wszystkich. Niestety nie możemy już tego zmienić. Okazja historyczna dla tej sprawy zamknęła się na zawsze. Czy chcemy, aby następne pokolenia były już zupełnie niewrażliwe na nasze dziedzictwo kulturowe, na wartości inne niż tylko materialne a w rezultacie na to, w jakim otoczeniu żyjemy, jak kształtuje się nasze poczucie estetyki i pamięci ? Wielce historyczne miasto, po wielu przejściach, zasługiwało na rynek z prawdziwego zdarzenia, godnie zwieńczony Ratuszem, przypominającym o niegdysiejszym znaczeniu i świetności Augustowa. I ludzi, którzy chcieli dla niego tworzyć. Profesora Strumiłłę bardzo tu ceniono, hołubiono, jako wielkiego Artystę, robiono mu wystawy, spotkania autorskie, warto było wziąć sobie do serca również jego słowa.
Lecz dziś już na wszystko za późno. Augustów elegijnie milcząc żegna się z nadzieją na odbudowę Ratusza. Wspaniały burmistrz Augustowa przed wojną Piotr Halicki nie dożył czasów demokracji, ale pozostawił nam testament, którego nie wykonaliśmy.
Bogdan Falicki (Klub Augustowian i Suwalczan w Warszawie)
Małgorzata Zachorowska (absolwentka warszawskiej ASP, kontynuującej tradycje Szkoły Sztuk Pięknych, w której nauczał Marconi)
Wiersz
Żałoba po augustowskim Ratuszu
Projekty Marconiego do dziś ozdabiają Warszawę.
Większość była zniszczona, lecz zostały odbudowane, bo to Henryk Marconi!
Sławny architekt dał też Ratusz Augustowowi.
Mieszkańcy nie poczuli specjalnej wdzięczności.
Gmach służył władzom miasta prawie sto lat. Nikt po nim nie płakał gdy po ostatniej wojnie została góra gruzu.
Pod oczyszczonym placem zostały fundamenty, które już niczego nie dźwigały.
Przez ponad pół wieku na resztkach Ratusza straszyły beczki śmierci, kręciły się karuzele i zakręcały autobusy.
Nikt się nie upominał o zabity Ratusz Królewskiego Miasta.
W takim mieście żyłem i z takiego wyjechałem.
Minęło wiele lat i wróciłem.
Zmieniło się wszystko, lecz Ratusza nadal nie ma.
I już nigdy nie będzie.
30 lat demokracji nie obudziło sumień aby podnieść z pyłów dzieło Marconiego.
Nawet gdyby pojawił się zastęp najlepszych budowniczych z planem od Marconiego już nic Ratusza nie wskrzesi.
Odbuduję Go słowem.
Będę o nim pisał aż ożyje w nas.
Wyrwa w Rynku boli i ten ból nie minie.
Krzyczący oczodół zarośnie lecz oko w nim się nie odrodzi.
Niewdzięczność dla Mistrza Marconiego pozostanie z nami.
Bogdan Falicki
Napisz komentarz
Komentarze