Na przełomie marca i kwietnia augustowianie mogli znaleźć w skrzynkach pocztowych nowy numer „Informatora Miejskiego Augustów”. To zaskakująca sytuacja, gdyż w ubiegłym roku padały wypowiedzi o rezygnacji z wydawania pisemka. Zwłaszcza, że okres pandemii to bez wątpienia trudny czas dla budżetu miasta. Teoretycznie liczona powinna być każda złotówka przekazywana na sprawy, które nie wydają się dziś niezbędne. Warto przypomnieć również o artykule, który pojawił się na stronie internetowej urzędu miasta 30 październiku 2020 roku. Urząd poinformował w nim o rezygnacji z drukowania własnego informatora. Rezygnacja nie doszła do skutku, lektura marcowego biuletynu mogła mdlić z nadmiaru lukru, cukru i miodu.
Na wstępie pisemka burmistrz poinformował nas, że „pomimo trudnej sytuacji pandemicznej, rok 2021 rozpoczął się pod hasłem kolejnych milionowych inwestycji poprawiających jakość życia w Augustowie”. Tytuły tekstów zawartych w biuletynie sugerowały, że Augustów staje się obecnie miastem mlekiem i miodem płynącym np. „Miejskie inwestycje rosną w oczach”, „Miliony na ekologię w Augustowie” lub „Augustów z modernizacją MPEC za 20 milionów złotych”. Miliony odmieniano niemal przez wszystkie przypadki, ale trudno byłoby szukać w tym informatorze wiadomości na temat utracenia przez miasto szansy na milionowe dotacje z Funduszy Norweskich. Biuletyn od zawsze budzi kontrowersje, obecna opozycja wielokrotnie narzekała na brak możliwości przedstawienia w nim odrębnych głosów, niż zaprezentowane przez otoczenie burmistrza. Ale tak było również w poprzedniej kadencji naszego samorządu.
W styczniu 2018 roku „Przegląd Powiatowy” zorganizował spotkanie z Czytelnikami. Jedną z osób przybyłych na rozmowy z naszą redakcją był ówczesny przewodniczący rady miejskiej Filip Chodkiewicz. Poruszyliśmy kilka bardzo ważkich tematów z życia mieszkańców miasta.
Czytelnicy na pewno pamiętają, że najwięcej emocji budziła podniesiona przez Chodkiewicza kwestia miejskich publikacji prasowych. Przywołana dyskusja odbywała się kilka miesięcy po tym, kiedy ówczesny burmistrz Wojciech Walulik odszedł z klubu Nasze Miasto oraz stał się przeciwnikiem politycznym nr 1 byłych partnerów. Warto przytoczyć teraz pewne fragmenty.
-Co do wydawania biuletynów kwestia jest bardzo prosta. Mamy konstytucję, mamy bardzo czytelne stanowisko Rzecznika Praw Obywatelskich, który mówi, że wydawanie periodyków przez władzę jest bardzo złe. Ale w komentarzach do tego możemy przeczytać, że również, jako zjawisko patologiczne postrzegana jest sytuacja, w której lokalna władza kupuje usługi u lokalnych mediów niezależnych –twierdził w 2018 roku Filip Chodkiewicz z Naszego Miasta. Dodał, że wydawanie periodyku przez włodarza narusza wolność prasy i wartości konstytucji.
Co zmieniło się od tego czasu oprócz tego, że zmienił się burmistrz? Nasze Miasto po dojściu do władzy i zaprzysiężeniu na burmistrza Mirosława Karolczuka, nie dostrzegało już niczego złego w wydawaniu miejskiego biuletynu, ani w kupowaniu usług u lokalnych mediów. Jest to ewidentny dowód niesamowitej hipokryzji i klasyczny przykład postawy: „Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia”. Gdyby Walulik był dziś burmistrzem, to z całą pewnością w podobnej sytuacji byłby ostro krytykowany przez Filipa Chodkiewicza i jego politycznych sprzymierzeńców. Zostałby podniesiony lament, że burmistrz wydaje biuletyn i sponsoruje artykuły w lokalnych mediach.
*Artykuł ukazał się w 18/2021 numerze "Przeglądu Powiatowego".
Napisz komentarz
Komentarze