Mieszkańcy czekają do nocy
Niewielu mieszkańców Augustowa uczestniczy w posiedzeniach rady miejskiej. Oczywiście zdarza się, że jeżeli poruszane tematy dotykają konkretnej grupy osób, to augustowianie się mobilizują i chcą przedstawić swoje zdanie na forum publicznym. Ale przeważnie w sesjach i komisjach rady bierze udział garstka mieszkańców. Zwłaszcza teraz, gdy sesje są zdalne i nie można udać się na salę konferencyjną urzędu miasta. Powodów tego, że augustowianie raczej rzadko chcą zabrać głos na obradach jest więcej. Przede wszystkim w bieżącej kadencji rady możliwość wypowiedzenia się na sesji przez społeczeństwo pojawia się zazwyczaj w punkcie dotyczącym wolnych wniosków. Przeważnie dzieje się to między godziną 21, a 22. Było już sporo sygnałów sugerujących, że mieszkańcy powinni być dopuszczani do głosu wcześniej, a nie liczyć jedynie na łaskę przewodniczącej. Niestety, sugestie nie doczekały się zrozumienia.
Na wojenkę zawsze jest czas
Idealnym przykładem tego, jak niedobrze funkcjonuje obecna rada była lutowa sesja. Doszło na niej do skandalu. Przewodnicząca Alicja Dobrowolska pozwoliła na długie, emocjonalne i szokujące obrzucenie błotem największego oponenta politycznego. Za jej aprobatą odbył się swoisty lincz na Marcinie Kleczkowskim, którego polityczni sojusznicy Alicji Dobrowolskiej (z nią na czele) odsądzili od czci i wiary. Czasochłonna wojenka dotyczyła spraw stricte partyjnych, niezwiązanych z rozwojem miasta czy funkcjonowaniem augustowian. W czasie, kiedy radni koalicji rządzącej pastwili się nad Kleczkowskim, przez kilka godzin na możliwość zabrania głosu czekali również mieszkańcy. Przyszli z konkretnymi tematami i musieli być poruszeni przebiegiem dyskusji. Wydawać się mogło, że po gorszących scenach w lutym, w kolejnym miesiącu przyjdzie czas na opamiętanie oraz daleko idącą refleksję. Ale nic bardziej mylnego.
Lekceważenie społeczeństwa
W trakcie niedawnej sesji 25 marca, pojawił się m.in. punkt związany z petycją mieszkańców Zarzecza, zaniepokojonych przyszłością unikatowej zieleni parkowej nad rzeką Nettą. Ta sprawa była omawiana kilka dni wcześniej na komisji skarg, wniosków i petycji. Doszło wtedy do kontrowersyjnej sytuacji. Radna Jolanta Oneta Roszkowska dopytywała reprezentantkę mieszkańców o jej miejsce zamieszkania. Mieszkanka była urażona pytaniami, ale na sesji czekała ją kolejna niemiła niespodzianka. Pomimo wielominutowych zgłoszeń nie mogła zabrać głosu w kwestii petycji. Przewodnicząca rady stwierdziła, że wnioskodawczyni bardzo długo wypowiadała się na komisji i można ją odsłuchać. Radna opozycji Aleksandra Sigillewska apelowała, aby oddać głos mieszkance oraz przeprowadzić w tej sprawie dłuższą dyskusję. A. Sigillewska przypomniała, że komisja skarg, wniosków i petycji jest nieliczna, a radni nie mieli obowiązku jej obejrzenia. Przewodnicząca rady była nieugięta, a mieszkanka reprezentująca większą grupę osób nie mogła wypowiedzieć się na sesji. To okropna sytuacja.
Łaskawość przewodniczącej
Na tym bulwersujące traktowanie augustowian się nie zakończyło. W punkcie dotyczącym sprawozdania z działalności komendanta powiatowego policji w Augustowie, gdzie mówiono o stanie bezpieczeństwa i porządku publicznym w 2020 roku, do zabrania głosu zgłosił się Tadeusz Jaworski. Alicja Dobrowolska odmówiła mieszkańcowi możliwości zadania pytania komendantowi i zaznaczyła, że są to obrady radnych. Jaworski czekał cierpliwie przez wiele godzin na punkt wolne wnioski. Jakież wielkie musiało być jego zdziwienie, kiedy przewodnicząca oznajmiła, że zamyka listę mówców i nie było go wśród zgłoszonych. Społecznik zauważył, że zgłaszał chęć zabrania głosu. Alicja Dobrowolska pouczyła Jaworskiego tytułując go „publicznością”, by nie zakłócał obrad. Oceniła, że zgłoszenia się mieszkańca do głosu nie oznacza, że mu go udzieli. Kilkanaście minut później w obronie społecznika stanęła Aleksandra Sigillewska. Opozycyjna radna zdeklarowała, że chciałaby przekazać swój czas wypowiedzi Jaworskiemu, który czeka na to od ośmiu godzin. Przewodnicząca przekonywała, że radna nie może nikomu oddać swojej możliwości zabrania głosu. Alicja Dobrowolska zaznaczyła, że nie zamierzała udzielić głosu Jaworskiemu, ale zgodziła się na to pod pewnym kontrowersyjnym warunkiem.
-Daję panu dosłownie minutę. Proszę precyzyjnie i merytorycznie –podkreślała Dobrowolska.
Łaskawość przewodniczącej nie znała granic. Tadeusz Jaworski trafnie zauważył, że w ciągu minuty może jedynie podziękować radnej Sigillewskiej, która zauważyła jego obecność. Ale mieszkaniec zrezygnował z kontynuowania wypowiedzi słusznie konkludując, że za chwilę i tak przewodnicząca mu przerwie lub zarzuci, że jego tematy były już poruszane na komisjach.
Musimy to sobie zapamiętać
Opisane historie są znamienne. Już nie tylko radni opozycji bywają traktowani „per nogam”, już nie tylko nasza gazeta staje się solą w oku rządzącej większości. Teraz pogardliwie zostali potraktowani mieszkańcy. Co charakterystyczne, nikt z radnych koalicji rządzącej nie zwrócił uwagi Alicji Dobrowolskiej na niewłaściwe postępowanie, choć wcześniej potrafili zabierać głos bez zgłoszenia i upominać oponentów w radzie miejskiej. Czy to oznacza, że mieszkańcy są potrzebni jedynie podczas kampanii wyborczej i w dniu wyborów? Dobrze by było, żeby w kolejnej kampanii wyborczej mieszkańcy pamiętali o skandalicznej sytuacji z sesji 25 marca 2021 roku, kiedy głos społeczeństwa został zlekceważony i niemal dosłownie spacyfikowany.
*Artykuł ukazał się w 14/2021 numerze "Przeglądu Powiatowego".
Napisz komentarz
Komentarze