Dwie minuty i cześć pieśni
Niemal dokładnie przed rokiem w radzie miejskiej w Augustowie doszło do kontrowersyjnej sytuacji, której skutki widzimy do dziś. Sesja 6 lutego 2020 roku została zerwana z powodu braku kworum. Stało się tak po tym, kiedy opozycja opuściła salę obrad w akcie protestu, bo na sesji w kilku przypadkach podejmowane były inne decyzje, niż wypracowane po długich dyskusjach na komisji. Pokłosiem całej historii było złożenie przez radnych koalicji rządzącej akcesu do wszystkich komisji, w których dotychczas nie zasiadali. Abordaż na komisję miał oczywisty cel. Chodziło o to, aby odtąd komisje opiniowały projekty uchwał zgodnie z wolą władzy. Już podczas kolejnej sesji przewodnicząca rady Alicja Dobrowolska przy aprobacie sojuszników wprowadziła nową zasadę twardego trzymania się zapisów statutu i od tej pory skrupulatnie odmierza radnym czas na zabranie głosu w konkretnym punkcie. Czasami jest to wręcz kuriozalne, gdyż liczone są nawet sekundy. W ostatnich miesiącach opozycja zaczęła skarżyć się na pewne zjawisko. Niektórzy urzędnicy w danej sprawie mogą zabierać głos bez ograniczeń i robią to wielokrotnie przy jednym temacie. Z pewnością do takiego grona można zaliczyć zastępcę burmistrza, mecenas urzędu miasta oraz skarbnika, którego odpowiedzi na bardzo precyzyjnie zadane pytania czasem przybierają formę wielowątkowego przemówienia. Policzyliśmy w redakcji, że urzędnicy zajmują swoimi wywodami ponad połowę czasu obrad, na jednej z sesji było to ponad 5 godzin.
Urzędnikom można więcej
Nie brakuje również opinii wśród radnych, że gdyby nie długie wypowiedzi urzędników, wielogodzinne sesje rady w Augustowie mogłyby być krótsze nawet o połowę. Zapytaliśmy kilku radnych, czy wywody urzędników chociaż raz miały wpływ na przebieg głosowania. Radni nie przypominają sobie takiego przypadku. Oczywiście nie chodzi o to, aby urzędnik w ogóle nie miał prawa zabrać głosu, wręcz przeciwnie. Jego merytoryczna wiedza może i ma służyć radnym, jednak nie może on zdominować posiedzenia. Chcąc zmienić budzącą skrajne odczucia sytuację, radna miejska przestawiła propozycje zmian w statucie miasta Augustowa.
Obecne zapisy statutu informują nas, że czas wystąpienia radnego w jednej sprawie nie może przekroczyć dwóch minut lub pięciu w przypadku tzw. długiej debaty. Długość wypowiedzi innych osób nie jest wskazana. Aleksandra Sigillewska uważa, że radni są dyskryminowani, a dyskusja na sesjach nie wygląda tak, jak powinna. Radna przeanalizowała zapisy statutów z innych samorządów. Z jej informacji wynika, że większość statutów nie posiada informacji o limitach czasu na wypowiedzi radnych i innych uczestników sesji. Wszystko regulowane jest przez przewodniczącego prowadzącego obrady. W statutach określających limit wypowiedzi radnego i innych osób zwykle jest to pięć minut na głos w sprawie, a wyjątkiem jest statut Suwałk, gdzie radny może wypowiadać się w danej sprawie przez dziesięć minut. Sigillewska zauważyła, że w poprzedniej kadencji rady miejskiej w Augustowie czas wypowiedzi radnych skrócono z pięciu do dwóch minut. Miało to przeciwdziałać sytuacji, gdy ktoś zaczyna mówić nie na temat i wprowadzać jakieś poboczne wątki. Radna odwoływała się do refleksji Filipa Chodkiewicza, który sprawował funkcję przewodniczącego rady w latach 2014-2018. Obecny zastępca burmistrza w 2019 roku podczas obrad komisji sugerował, że czas dwóch minut na wypowiedź radnego okazał się jednak zbyt krótki. Idąc z tą myślą radna proponowała zmianę.
Przewidywalne głosowanie
Na posiedzeniu komisji statutowej z 14 stycznia, Aleksandra Sigillewska zawnioskowała, aby w statucie pojawił się nowy zapis. Zgodnie z jej koncepcją czas wystąpienia radnego lub innej osoby w danej sprawie nie mógłby przekroczyć pięciu minut. Dzięki temu radni mieliby dużo większy komfort w przedstawieniu opinii w konkretnym temacie, z kolei czas na wypowiedzi urzędników zostałby też sprecyzowany. Zgodnie z przewidywaniami poprawka radnej została odrzucona, głosami radnych koalicji rządzącej. Jednak był to dopiero początek długiej debaty.
Wobec niepowodzenia pierwszej propozycji, Aleksandra Sigillewska zawnioskowała o drugą poprawkę. Tym razem zgłosiła pomysł, żeby czas wypowiedzi radnego wydłużyć z dwóch do trzech minut w danej sprawie, a zapisy dotyczące długiej debaty pozostawić bez zmian. Była to kosmetyczna korekta. Sigillewska kolejny raz odwołała się do opinii Filipa Chodkiewicza, że wydłużenie czasu wypowiedzi nawet o minutę zrobiłoby wyraźną różnicę. Przewodnicząca rady Alicja Dobrowolska przekonywała, że ma w sobie dobrą wolę i pozwala radnym mówić dłużej niż zakłada statut, ale nie dopuszcza kontynuowania wypowiedzi, kiedy pojawiają się w nich inwektywy, obrażanie czy poniżanie. Trudno powiedzieć, co A. Dobrowolska miała na myśli. Przewodnicząca oceniła, że wprowadzenie dyscypliny czasowej spowodowało to, że na niektóre osoby w radzie „nie ma bata”. Bardzo krytycznie odniosła się też do wcześniejszej inicjatywy radnej A. Sigillewskiej, czyli do ograniczenia czasu wypowiedzi innych osób np. urzędników. W opinii Dobrowolskiej urzędnicy udzielają radnym informacji, dzięki którym mogą podjąć decyzję w głosowaniach. Sigillewska ripostowała, że brak zgody na wydłużenie wypowiedzi radnych o minutę, mógłby świadczyć wręcz o kneblowaniu ust samorządowcom.
Konsensus jest niemożliwy
Marcin Kleczkowski w pełni poparł postulaty Aleksandry Sigillewskiej. Szef augustowskiego PiS przypomniał, że sam często pada ofiarą odliczania sekund na sesji, a korekta o minutę jest niezbędna. Kleczkowski twierdził, że niektórzy radni nie znają zapisów ustawy o samorządzie gminnym i nie wiedzą, jaka jest rola burmistrza na sesji. Radny PiS zwrócił uwagę na fakt, że wiele samorządów odbywa sesje bez udziału urzędników, burmistrza, wójta, czy prezydenta i nic złego się nie dzieje, bo rada jest autonomiczna w relacjach do włodarza miasta lub gminy. M. Kleczkowskiemu nie spodobały się słowa Alicji Dobrowolskiej, o rzekomo obraźliwych i niekiedy poniżających wypowiedziach radnych. Lider PiS w Augustowie stwierdził, że takie oskarżenia świadczą o ich autorach. Z kolei szef klubu Koalicji Obywatelskiej Leszek Cieślik komentował, że zmiany zaproponowane przez radną Sigillewską wpłynęłyby na usprawnienie prowadzenia sesji. Paradoksalnie wydłużenie wypowiedzi radnych mogłoby wpłynąć na to, że sesje byłyby krótsze, ponieważ samorządowcy mogliby przedstawić swoje pełne stanowisko i nie wracać do sprawy przy kolejnych okazjach. W opinii Leszka Cieślika ograniczenie czasu na zabieranie głosu przez inne osoby przyniosłoby pozytywny skutek, gdyż dziś zajmuje to 50 proc. trwania całych obrad. Arytmetyka w radzie kolejny raz okazała się jednak bezwzględna.
Poprawka Aleksandry Sigillewskiej znów została odrzucona przez rządzącą większość. Jeżeli symboliczna minuta staje się źródłem sporu i nie można znaleźć w tej sprawie kompromisu, to trudno myśleć o zakopywaniu podziałów. Ciekawy komentarz po głosowaniu przedstawiła przewodnicząca rady. Alicja Dobrowolska zauważyła, że rządzący mogliby wprowadzić do statutu zmiany i ograniczyć czas wypowiedzi w punkcie zapytania i wolne wnioski, w którym radni swobodnie wyrażają opinie na tematy związane z funkcjonowaniem miasta i działaniem burmistrza. Przewodnicząca podkreśliła, że mimo możliwości takich zmian nie proponowano. Pod koniec interesującej debaty, całą historią bardzo dosadnie spuentowała radna Sigillewska.
-W Suwałkach czas wypowiedzi radnego to 10 minut, a sesje trwają około 4-5 godzin. Chodzi o to, by wydłużyć czas na zabranie głosu przez radnego oraz skrócić wypowiedzi urzędników, którzy zabierają głos wielokrotnie i robią to bardzo długo. Należy zachować równowagę w tej sprawie. Jeżeli nie chcecie państwo wydłużyć wypowiedzi radnego z 2 do 3 minut to znaczy, że nie szanujecie radnych i w ogóle nie znacie roli rady miasta –podsumowała A. Sigillewska.
*Artykuł ukazał się w 3/2021 numerze "Przeglądu Powiatowego".
Napisz komentarz
Komentarze