Co dokładnie budziło pana największy niepokój w pierwszych miesiącach pracy nowego burmistrza i rady miejskiej?
-Moim głównym apelem w pierwszych miesiącach po zaprzysiężeniu było to, że najwyższa pora, by skończyć kampanię wyborczą. Tymczasem zaczęło się od rozliczeń. Nie podobała mi się idea audytu w urzędzie miejskim. Przecież w poprzedniej kadencji Nasze Miasto miało w radzie większość, ponadto Mirosław Karolczuk przez trzy lata był wiceburmistrzem, dlatego nowa władza doskonale znała bieżącą sytuację i potrzeby miasta. Robienie audytu było z ich strony ciągiem dalszym kampanii, na który tracono czas. Innym niepokojącym sygnałem była konferencja prasowa M. Karolczuka, na której mówił o wykryciu nieprawidłowości w procedurach przetargowych za czasów poprzednika. Miałem rację uważając, że konferencję powinno się zwoływać po ewentualnych decyzjach ze strony prokuratury, a nie odwrotnie. To wyglądało jak tłumaczenie swojej niemocy. Cała ta sprawa szybko się zakończyła i show było niepotrzebne. Cieszę się, że czas rozliczeń już minął i teraz można mówić o konkretnej pracy.
Napisz komentarz
Komentarze