"Debil" i prezydent. "Turbokłamca" i urzędnik miejski
W Polsce zapadło już wiele wyroków dotyczących mocnych słów. Wystarczy przypomnieć sprawę Jakuba Żulczyka, który nazwał prezydenta Dudę „debilem”. Sąd nie dopatrzył się przestępstwa. Uznał, że choć słowo ostre, to mieści się w granicach wolności wypowiedzi.
I właśnie te granice badał teraz sąd w sprawie z oskarżenia Sieczkowskiego.
Zarzuty? Dziesięć cytatów z artykułu i wypowiedzi publicznych. Między innymi:
- „Sieczkowski nie jest kłamcą. Jest turbokłamcą”.
- „Od miesięcy ociera się o chamstwo”.
- „Hipokryzja i podwójne standardy”.
- „Kłamstwa i chamskie zachowania obciążają jego przełożonego”.
- Opowieść o Mironie i Sławojku w satyrycznej powieści „Miron”.

Nie należy nikogo nazywać chamem bez powodu. Ale czasem zachowanie tak wygląda. I sąd to potwierdził
Nie, nikt nie powinien być nazywany chamem, kłamcą czy hipokrytą ot tak, bez podstaw. I nie każdy, kto pracuje w urzędzie, musi znosić bezgraniczną krytykę. Ale jeśli dowody na chamstwo, kłamstwo i hipokryzję są na piśmie, w stenogramach, w mailach i zeznaniach świadków, to dziennikarz ma prawo o tym napisać.
I właśnie to zrobiłem.
Udowodniłem przed sądem, że:
- Sieczkowski okłamywał opinię publiczną co do pieniędzy na podwyżki dla ratowników.
- Zachowywał się w sposób chamski i agresywny – potwierdzili to świadkowie i protokoły z posiedzeń.
- Był wskazywany przez pracowników jako osoba dopuszczająca się zachowań ocierających się o mobbing – zeznania świadków były jednoznaczne.
- Sam apelował o kulturę i spokój, a w tym samym czasie krzyczał, atakował i niszczył wizerunek niewygodnych ludzi.
To nie była publicystyka z sufitu. To była rzetelna analiza dokumentów i wypowiedzi. Dlatego sąd uznał moje wypowiedzi za oceny mieszczące się w granicach prawa.
Sąd potwierdził oczywistość. Miron to fikcja literacka
Czym jest satyra? Czym jest opowieść literacka? Tego Sieczkowski nie rozumiał, próbując ścigać mnie za postać „Sławojka” z książki „Miron”. Sąd nie miał wątpliwości – Miron to fikcja, to humor, to opowieść.
Zastępca burmistrza wspierany przez system. Ale system przegrał
Przez całą sprawę po stronie oskarżyciela trwał twardo zorganizowany konwój wsparcia: burmistrzowie, kierownicy wydziałów, prawnicy finansowani z publicznych pieniędzy. Prawnik reprezentujący Sieczkowskiego pracuje dla burmistrza w instytucji miejskiej.
Czy ta sprawa naprawdę była „prywatna”?
Wyglądało to jak pokazówka. Napiętnować dziennikarza za krytykę, wysłać sygnał: „Nie ruszajcie władzy, bo was zniszczymy.”
Nie wyszło. Prawda się wybroniła.
Dziękuję za prawdę. Dziękuję sądowi
Wyrok jest prawomocny. Wolność słowa obroniona. Prawda zwyciężyła.
Ale to nie koniec. Bo wielu pytań nie da się zagłuszyć.
Jak to możliwe, że w państwie prawa obywatel może przez lata być ciągany po sądach za to, że nazwał po imieniu zachowania lokalnej władzy? Jak to możliwe, że przeciwko dziennikarzowi staje całe kierownictwo urzędu miejskiego, z burmistrzami, prawnikami i kierownikami wydziałów na czele, radnymi koalicji rządzącej? Że ściga się mnie nie prywatnie, ale przy pomocy miejskich struktur i publicznych zasobów?
A co by było, gdybym przegrał?
Sieczkowski domagał się ode mnie gigantycznych kwot – kilkadziesiąt tysięcy złotych: zadośćuczynień, nawiązek, kosztów procesowych, prawników. Dla miejskich włodarzy to może nic. Dla mnie to miało być zniszczenie. Egzekucja. Cisza. Kara za pisanie. Kilka lat temu ówczesny radny Dobkowski zapowiadał wielusettysięczne kary dla mnie. Wtedy też nie wyszło.
Nie miałem adwokata. Bo nie było mnie na to stać. Nie zapłaciłem nikomu 20 ani 40 tysięcy za linię obrony. Sam czytałem akta. Sam pisałem odpowiedzi. Sam broniłem prawdy.
Nie było za mną nikogo poza moją rodziną i kilkoma odważnymi ludźmi, którzy opowiedzieli sądowi, jak wyglądała prawda.
Ale wystarczyło. Bo prawda jest silniejsza niż układy.
Augustów potrzebuje prawdy, choć prawda czasem boli. Boli też obrona prawdy, to zasada stara jak pierwsze kłamstwo
To nie moja wina, że Sławomir Sieczkowski czasem zachowuje się jak cham, jak hipokryta, jak turbokłamca. Wyrok mówi, że to on winien przemyśleć swoją postawę.
❤️ Na koniec – dziękuję tym, którzy byli najbliżej
Ten proces trwał długo i nie był pierwszy. Momentami był trudny, bolesny i upokarzający. Ale nigdy nie byłem sam.
Chciałbym z całego serca podziękować mojej Żonie i moim Córkom, które przez wszystkie te lata i miesiące były przy mnie, z wiarą, czułością i odwagą. To dzięki Wam miałem siłę stawić czoła tej machinie.
Dziękuję za każde słowo otuchy, każdą rozmowę po rozprawie, każdy uśmiech mimo umęczenia.
Dziękuję, że wierzyłyście w prawdę, nawet wtedy, gdy próbowano ją zakopać pod tonami procedur, oskarżeń i szyderstw, układów władzy miejskiej, siły wielu mediów finansowanych z kasy miejskiej.
To także Wasze zwycięstwo.
Prawda się obroniła. A ja miałem przy sobie najlepszy dom, jaki można sobie wyobrazić.




































Napisz komentarz
Komentarze