Rozmawiamy z Barbarą Mojsiewicz, augustowianką, pasjonatką przyrody.
Jak jedno stado gili rozpaliło życiową pasję
-Dziadek miał młyn i wysypywał resztki ziarna ptakom. Zlatywały się ich całe chmary. Byłam wtedy jedynaczką. Moi rodzice pracowali, więc przez większość dnia byłam w domu jedynie w otoczeniu dziadków i ich znajomych. Ptaki były dla mnie odskocznią. Pamiętam, jak na przedwiośniu, na zamarzniętą ziemię pokrytą śniegiem, przyleciało stado gili. Były intensywnie czerwone. Zafascynowały mnie swoim kolorem i zachowaniem -wspomina Barbara Mojsiewicz. -Zawsze lubiłam patrzeć w niebo, ale moja ptasia pasja przycichła, do czasu, kiedy zaszłam w ciążę. Okazało się, że jest to ciąża leżąca. Była zima, a moją główną rozrywką stała się obserwacja karmnika.
Ptaki, aparat i serce pełne zachwytu
Później, jak zdradza nam nasza rozmówczyni, do zwykłej obserwacji ptaków doszło ich fotografowanie oraz zbieranie ptasich piór. Wstawanie w nocy, by przed świtem zdążyć do lasu na obserwację stało się jej codziennością.
-Momentem przełomowym, dzięki któremu moja pasja nabrała tempa, było spotkanie z kuropatwami. Przyszły na moje podwórko. Bardzo chciałam im zrobić dobre zdjęcie, ale telefonem nie dało się uzyskać zadowalającego efektu. Zainwestowałam w sprzęt i od tej pory mogłam pokazywać innym swój świat, to czym się fascynuję -dodaje Barbara. -To już trochę nałóg (śmiech). Adrenalina, która towarzyszy wyprawom przed świtem, jest z niczym nieporównywalna. To też sposób na poznawanie nowych ludzi. Nic nie łączy tak, jak wspólne hobby. No i trzeba pokonać swoje lęki. Nocna wyprawa do lasu? Nie każdy się na to odważy. Ale kiedy wiem, po co tam idę, lęk schodzi na dalszy plan.
Poza tym ptaki mają swój rytm. Niezmienny od tysięcy lat. W świecie, gdzie wszystko jest dostępne od ręki, gdzie truskawki jemy przez cały rok, ptaki przypominają nam o cykliczności życia. To mnie fascynuje.
Radość z niespodzianek
Birdwatching (rekreacyjne obserwowanie ptaków) ma coraz więcej zwolenników, także na Augustowszczyźnie. Są specjalne strony, fora i czasami odbywa się swoiste fotograficzne „polowanie” na rzadkie gatunki.
-Zdarzają się ornitologiczne „gratki", które przyciągają ludzi z całej Polski. Jest nawet specjalna strona, gdzie można śledzić obserwacje. Czasem unikam tłumów, ale ciekawość bywa silniejsza. Tak było np. z sową jarzębatą w Krynkach. Dla mnie jednak największą radością jest spotkać ptaka w miejscu, gdzie nikt się go nie spodziewa. Mam wtedy wrażenie, że pojawił się tylko dla mnie -podkreśla nasza rozmówczyni. -Oczywiście mam swoją listę marzeń, ale nie gonię za egzotyką. Po spotkaniu dzioborożca, którego udało mi się zobaczyć w Indonezji, bałam się, że wróbel czy kaczka krzyżówka przestaną mnie fascynować. Na szczęście dalej potrafię zachwycić się pospolitym szpakiem.
Bohaterce naszego artykułu udało się spotkać bardzo rzadko widzianego bąka i to niedaleko Augustowa. Jej marzeniem jest sfotografowanie słonki.
-Wiedziałam, że w Studzienicznej gniazduje bąk. To ptak, którego często można usłyszeć, ale jest skryty i stroniący od ludzi. Któregoś dnia, wracając z nieudanej wyprawy na słonki, spotkałam go przy figurze Jana Pawła II. Trzymał w dziobie ważkę. I był chyba tak samo zaskoczony spotkaniem jak ja. Udało mi się zrobić kilka zdjęć. To było bardzo emocjonujące -wyznaje Barbara Mojsiewicz. -Obserwacja ptaków nie jest dla każdego, ale też daje ogromne wyciszenie. Jestem żywiołową osobą, a obserwacja ptaków mnie uspokaja. To idealna odskocznia od codzienności. Mamy to szczęście, że otacza nas cudowna przyroda, wszystko jest na wyciągnięcie ręki. Można obserwować ptaki nie mając ani pieniędzy, ani towarzystwa. Kawki w parku, łabędzie na rzece… ptaki są wszędzie. Dzięki nim poznałam okolicę jak nigdy wcześniej. Każde „ptasie” spotkanie to nowa historia. Nowa motywacja. I jeszcze na koniec, ważna rzecz: etyka. Nie wolno wabić ptaków, wchodzić w rejony lęgowe, podrzucać pokarmu. To może im bardzo zaszkodzić. Trzeba obserwować z szacunkiem.
Napisz komentarz
Komentarze