Ostatnie tygodnie dla polskiego futbolu, określiłbym mianem koncertu absurdów. Z jednej strony największy od lat sukces naszej reprezentacji, czyli ćwierćfinał Euro 2016 i zaledwie kilka tygodni później największa od lat kompromitacja polskich klubów, biorących udział w Europejskich Pucharach (z czterech zespołów, które w poprzednim sezonie zapewniły sobie do nich awans, na placu boju pozostał jeden). Paradoksalnie może to być jednak najlepszy sezon dla naszej ekstraklasy od dawna. Wszystko za sprawą ogromnego szczęścia i świetnego losowania Mistrza Polski Legii Warszawa, przed IV rundą eliminacji do elitarnych rozgrywek Ligi Mistrzów.
22.08.2016 10:53
(aktualizacja 26.07.2023 16:25)
Autor: Fot. Internet
„Polska piłka nożna jest boska, bo tylko Bóg jeden wie, co się w niej wydarzy”. Nieco prześmiewcze, a zarazem trafne słowa legendy polskiej piłki Jana Tomaszewskiego, pobrzmiewają dziś szczególnie głośno. Po raz ostatni w Lidze Mistrzów, polski klub zagrał w sezonie 1996/1997. Sukces Widzewa Łódź i pamiętny awans po dwumeczu z Brøndby Kopenhaga, jest przypominany co roku, niczym gol Domarskiego na Wembley przed każdym kolejnym spotkaniem Anglia - Polska. Naszym kibicom zapadły w pamięci emocje Tomasza Zimocha, komentującego ostatnie minuty spotkania Widzewa z Duńczykami i okrzyk do sędziego, który przyszedł do annałów polskiej publicystyki: „Panie Turek, kończ pan już ten mecz!”. Czas napisać nową historię. 20 lat absencji polskiej drużyny wśród piłkarskiej elity, to stanowczo za długo. Najbliżej awansu do Champions League, była na początku XXI wieku Wisła Kraków. Zespół, który z początkiem nowego Milenium zdominował rozgrywki w Polsce, był także groźnym rywalem dla wielu europejskich potentatów. „Biała Gwiazda”, której trzon stanowili ówcześni reprezentanci Polski (m.in. Marcin Baszczyński, Mirosław Szymkowiak, Kamil Kosowski, Maciej Żurawski i Tomasz Frankowski) potrafiła wyeliminować z Europejskich Pucharów tak uznane marki jak Real Saragossa, Schalke 04 Gelsenkirchen czy AC Parma. Ale droga do Ligi Mistrzów zawsze okazywała się być zbyt trudna. Duża w tym zasługa pecha, gdyż w czasach hegemonii Wisły Kraków na polskich boiskach, kwalifikacje LM były nieporównywalnie trudniejsze niż dzisiaj. Zespół znad Wawelu w ostatniej rundzie eliminacji, trafiał na takich gigantów jak FC Barcelona (której w 2001 roku Wisła uległa po fantastycznym spotkaniu w Krakowie 3:4) czy Real Madryt (z Ronaldo, Zidane’m, Beckhamem, Raulem, Figo, Casillasem, Roberto Carlosem i innym gwiazdami klubu z 2004 roku w składzie). Wisła z ówczesnym potencjałem mogła śmiało rywalizować o piłkarską elitę. Najbliżej niej znalazła się w 2005 roku. Gdy w IV rundzie eliminacji LM, trafiła na ateński Panathinaikos. Kiedy w pierwszym spotkaniu pokonała utytułowanego rywala 3:1, nikt nie przypuszczał, że w rewanżu „Koniczynki” rzutem na taśmę wygrają 4:1. Tak się jednak stało i przez kilka kolejnych lat o Lidze Mistrzów mogliśmy zapomnieć. Przełomem okazał się rok 2014. Ku zaskoczeniu wielu, Legia Warszawa w III rundzie eliminacji „wyeliminowała” słynny Celtic Glasgow, zwyciężając w dwumeczu aż 6:1. W tym momencie historia nabrała nieoczekiwanych zwrotów akcji. W rewanżowym spotkaniu obydwu drużyn rozegranym w Szkocji, w końcówce spotkania (przy stanie 2:0 dla Legii, wynik nie uległ zmianie) przez kilka minut na boisku przebywał zawieszony za kartki z poprzedniego sezonu zawodnik. Pięć minut obecności na placu gry Bartosza Bereszyńskiego sprawiło, że UEFA wydała szokującą decyzję. Walkower dla Legii i tym samym pomimo spektakularnego triumfu 6:1 w dwumeczu, do dalszej rundy za sprawą lepszego bilansu bramek po walkowerze, awansował Celtic (!). Decyzja UEFA była drastyczna i z pewnością niewspółmierna do winy. Tym bardziej, że nie takie przewinienia były puszczane płazem, dla zdecydowanie bardziej zamożnych drużyn piłkarskiej Europy. Teraz pojawiła się szansa na odzyskanie tego, co zabrał nam los. Legia Warszawa w IV i ostatniej rundzie eliminacji Champions League, zagra z irlandzkim FC Dundalk. Napisać, że rywal jest w zasięgu naszych piłkarzy, to jak nie napisać nic. Jeżeli w 2016 roku nie awansujemy do Ligi Mistrzów, to kiedy mielibyśmy awansować? Po reformie dokonanej przed kilkoma laty przez Michela Platiniego, droga do elity drużyn ze słabszych europejskich lig jest znacznie łatwiejsza niż dawniej. W ostatnich edycjach rozgrywek zagrali tam m.in. Mistrzowie Słowacji, Białorusi i… Kazachstanu. Czas na drużynę z Polski. FC Dundalk jest na papierze zespołem kilka klas słabszym od Legionistów, ale nie można ich zlekceważyć. Awans do IV rundy uzyskali po wyeliminowaniu faworyzowanego BATE Borysów (0:1 i 3:0). Pamiętajmy jednak o jednym: słaba polska LOTTO Ekstraklasa, która zajmuje zawstydzające 22 miejsce w rankingu UEFA na najlepszą europejską ligę piłkarską, jest i tak prawie dwa razy wyżej sklasyfikowana od 41 miejsca League of Ireland Premier Division. Legia ma dziś w ręku wszystkie argumenty do awansu. Zespół mający w składzie uczestników Euro 2016 (Michał Pazdan, Tomasz Jodłowiec czy reprezentant Węgier Nemanja Nikolić), dysponujący najwyższym budżetem w lidze, pięknym stadionem zwykle wypełnionym po brzegi przez fanatycznych kibiców. Wydaje się, że na gruncie ligowym nie ma dziś sobie równych, ale to tylko teoria. Bo początek ligowego sezonu 2016/2017 Legia ma najwyżej przeciętny. Faza grupowa Ligi Mistrzów, jest obecnie na wyciągnięcie ręki. Choć uczciwie należy zauważyć, że zajęcie w niej dwóch pierwszych miejsc premiujących do dalszej fazy rozgrywek, niezależnie od losowania byłoby niespodzianką. Nowy szkoleniowiec piłkarzy z Łazienkowskiej, Albańczyk Besnik Hasi, przez ostatnie dwa sezony prowadził słynny belgijski Anderlecht. Zna smak gry na najwyższym poziomie i wydaje się być odpowiednim człowiekiem do tego, by po 20 latach przerwy dać polskiej drużynie przepustkę do piłkarskiego Raju i wielkich pieniędzy. Pierwsze spotkanie Legii z Dundalk rozegrane zostanie na wyjeździe (co również jest informacją dobrą dla warszawian) w środę, 17 sierpnia (2:0 dla Legii). Rewanż we wtorek, 23 sierpnia w Warszawie. Każdy inny finalny rezultat, niż awans Legii Warszawa do fazy grupowej Ligi Mistrzów, należy uznać za porażkę. Biorąc pod uwagę skalę przeciwnika, będzie to porażka niezwykle bolesna. Takiej szansy od losu, nie można zaprzepaścić. Jest wielce prawdopodobne, że rok 2016 będzie dla polskiej piłki nożnej wyjątkowy. Po raz pierwszy od trzydziestu lat reprezentacja osiągnęła strefę pucharową wielkiego piłkarskiego turnieju, czy pierwszy raz od dwudziestu lat polskiej drużynie klubowej uda się wkroczyć na europejskie salony? Pomimo faktu, że Legia jest zdecydowanym faworytem dwumeczu, nikt nie podaruje jej tego awansu bez walki. Rozpocząłem ten tekst cytatem z Jana Tomaszewskiego i zakończę go ku przestrodze tym samym: „Pieniądze w futbolu nie grają, inaczej Zjednoczone Emiraty Arabskie regularnie sięgałyby po Mistrzostwo Świata”.
Napisz komentarz
Komentarze
Aktualnie nie ma żadnych komentarzy. Bądź pierwszy, dodaj swój komentarz.
Napisz komentarz
Komentarze