Burmistrz nie podziękował
Od 1 kwietnia nie jest pani prezesem spółki Kodrem. Czy wcześniej docierały do pani sygnały zapowiadające utratę tej funkcji?
-Ciężko powiedzieć czy były to oczywiste sygnały. Do końca marca wykonywałam zadania związane z planowanymi do realizacji inwestycjami. Mam na myśli zagospodarowanie działki na ulicy Tytoniowej w tzw. Podkowie pod budowę na niej nowych bloków komunalnych. Tę inicjatywę przedstawiłam burmistrzowi na kolegium z udziałem kierownictwa urzędu miasta. Opracowałam również koncepcję zagospodarowania działki na ulicy Komunalnej 2 należącej do ATBS Kodrem, pod kątem budowy budynku mieszkalnego w ramach TBS. Ta propozycja została przeze mnie przedstawiona burmistrzowi wraz ze sposobem finansowania budowy. Spotkałam się jednak wtedy z dosyć dużymi problemami z uzyskaniem zgody burmistrza na przeprowadzenie badań rynku. Badanie miało odpowiedzieć na pytanie, czy znajdą się chętni do zamieszkania w lokalach TBS. Nie otrzymałam zgody na publiczne rozpowszechnianie tej informacji na stronach urzędu miasta. Dziś wiem, że było to spowodowane zamiarem mojego odwołania. Pomimo trudności takie badanie wykonaliśmy w innej formie.
W ciągu dwóch tygodni zebraliśmy 35 ankiet od osób zainteresowanych zamieszkaniem w TBS. Kilkukrotnie dzwoniłam do burmistrza, aby umówić się na spotkanie i zatwierdzić możliwość wystąpienia z wnioskiem do banku o kredyt i inne możliwe środki w wysokości 40% inwestycji. Niestety byłam zbywana, a termin spotkania z burmistrzem był odkładany. 30 marca, w dniu mojego odwołania, burmistrz poinformował mnie, że o planowanej budowie porozmawiamy już po 1 kwietnia, czyli po moim odwołaniu. Zaznaczę, że nikt nie prosił mnie o przygotowanie tych planów inwestycyjnych. Była to moja inicjatywa, zapewne niewygodna dla włodarzy, skoro miałam zostać odwołana. Brak rozmów mógł być sygnałem, że coś idzie nie do końca dobrze. Z drugiej strony możliwość prowadzenia tak poważnych zadań inwestycyjnych mogła z kolei sugerować, że funkcję prezesa będę pełniła kolejną kadencję.
W jakich okolicznościach dowiedziała się pani o odwołaniu z funkcji prezesa Kodremu?
-We wtorek 30 marca, o godzinie 13 burmistrz poprosił mnie na rozmowę. Czułam, że coś jest nie tak, ponieważ przez cały okres współpracy byłam wzywana raczej po reprymendy. Wtedy burmistrz powiedział, ze postanowił odwołać mnie ze stanowiska z dniem 1 kwietnia.
Czy w trakcie rozmowy przedstawiono pani konkretną przyczynę decyzji o odwołaniu?
-Przedstawiono raczej mało przekonujące argumenty. Po pierwsze zbyt wolne prowadzenie remontów. Chcę jednak przypomnieć, że miasto nie zatwierdziło środków na ich realizację. Po drugie zbyt mała ilość remontów. Tu też należy zauważyć, że na ich wykonanie nie zostały przewidziane środki w budżecie. Ponadto zarzucono mi, że pracownicy Kodremu komentują niektóre polecenia wychodzące z urzędu oraz narzekają na współpracę z Gminą Miasto Augustów. Reasumując, nie istniała właściwie żadna konkretna przyczyna mojego odwołania.
Burmistrz Mirosław Karolczuk podziękował pani za kilka lat pracy na funkcji prezesa?
-Nie podziękował. Zadzwoniłam do niego w ostatnim dniu pracy 31 marca, ale nie odebrał telefonu.
Poinformowanie o takiej decyzji tuż przed świętami wielkanocnymi to z pewnością dodatkowy cios nie tylko dla pani, ale również dla pani rodziny.
-Był to niewątpliwie duży cios. Byłam na końcowym etapie kadencji i burmistrz mógł zwołać zgromadzenie wspólników w kwietniu po świętach i po prostu nie przedłużyć ze mną umowy. Mógł również wcześniej mi o tym powiedzieć, gdy pytałam o przedłużenie umowy. Wówczas rozejrzałabym się za inną pracą. Stało się inaczej i tak od 1 kwietnia jestem osobą bezrobotną.
Czy uważa pani, że na decyzję o odwołaniu mógł wpłynąć fakt, że została pani prezesem podczas kadencji byłego burmistrza Wojciecha Walulika?
-Na pewno tak. W gruncie rzeczy i tak najdłużej ze wszystkich prezesów pełniłam swoją funkcję, bo przez 3,5 roku. Być może udało się tak długo zachować stanowisko, ponieważ w międzyczasie wybuchła pandemia. Może chodziło też o pozyskanie dotacji z banku albo też o przedłużenie moich projektów. Mam na myśli zagospodarowanie działki przy ul. Komunalnej pod TBS i działki w Podkowie pod budowę budynków komunalnych. Te zadania na kanwie mojej ciężkiej pracy będzie mogła realizować moja następczyni. Po odwołaniu dowiedziałam się od osób dobrze poinformowanych, że zastępca burmistrza chciał mnie odwołać już od roku. Po gratulacjach, jakie złożył na Facebooku nowej pani prezes uważam, że była to jego kandydatka.
Jak przez ponad dwa lata bieżącej kadencji samorządu układała się pani współpraca z obecnymi władzami miasta Augustowa?
-Spółka realizowała remonty na zlecenie miasta. Plan na ich przeprowadzenie przedkładałam co roku i nigdy nie było pieniędzy na takie remonty. Burmistrz planował spotkania i rozmowy w tym zakresie, ale do nich nie dochodziło. Remonty były dokonywane najczęściej w przypadku awarii lub zwolnienia lokalu przez poprzedniego najemcę. Wydanie każdej złotówki musiało być uzgodnione, poprzez zgodę kierownika GKRiOŚ, skarbnika, burmistrza i innych osób. Koszty remontów musiały zamykać się w wysokościach ujętych w budżecie miasta np. 150 tys. zł. To niewielka kwota na około 900 lokali komunalnych. Radni wiele razy pytali na sesjach o remonty, ale nie byłam upoważniona do udzielania informacji. Każda publiczna wypowiedź mogła być niezadawalająca, dlatego najczęściej nie wypowiadałam się na te tematy.
Prawda jest taka, że nie należałam do ekipy rządzącego ugrupowania Nasze Miasto. Od początku moje propozycje były przez tych ludzi nieakceptowane, krytykowane albo zbywane, zaś tygodniami nie mogłam umówić się na spotkanie, ani na kontakt telefoniczny z burmistrzem czy skarbnikiem. Najczęściej burmistrz nie miał dla mnie czasu. Deklarował, że zadzwoni następnego dnia lub w innym terminie. Najprostsze sprawy bieżące nie były wyjaśniane i konsultowane, co skutkowało ciągłymi pretensjami ekipy rządzącej. Działalność spółki w zakresie, w którym miałam swobodę wyglądała inaczej. Wykonaliśmy wiele remontów wspólnot mieszkaniowych i wspomnę niektóre z nich. W 2020 roku wymieniono dach na budynku wspólnotowym z własnością gminy na Rynku Zygmunta Augusta za środki pozyskane przez spółkę. Wyremontowano także klatkę schodową w kamienicy na Rynku Zygmunta Augusta. Ocieplono ściany w dwóch budynkach na osiedlu Przylesie. Ponadto na Przylesiu pomalowano siedem klatek schodowych. W 2021 roku pozyskałam oferty na ocieplenie czterech budynków mieszkalnych należących do wspólnot mieszkaniowych, w których miasto posiada 50% lokali. W kwietniu zamierzałam pozyskać środki na ten cel.
Co uważa pani za swoje największe osiągnięcie podczas ponad trzech lat sprawowania funkcji prezesa spółki Kodrem?
-Na pewno przekonanie władz do budowy bloku na Silikatach. Spółka posiadała wykonaną dokumentację wraz z pozwoleniem na budowę, więc zaproponowałam realizację budynku komunalnego ze środków Gminy Miasto Augustów oraz Banku Gospodarstwa Krajowego z dotacji z funduszu dopłat. Moja determinacja spowodowała, że otrzymaliśmy zgodę na to zadanie oraz zatwierdzono środki w budżecie. Sporządziłam wniosek o dotację w BGK i w grudniu 2020 roku miasto otrzymało 2 mln zł. Wszelkie kontakty miedzy bankiem i miastem były prowadzone za moim pośrednictwem. Są na to dowody w postaci choćby maili, pism czy kontaktów z opiekunem Gminy Miasto Augustów w BGK w Warszawie. Nie byłam pisemnie do niczego upoważniona i nikt przy żadnej sposobności nie wspomniał o tym „małym” fakcie.
Moją rolę i zasługi całkowicie pominięto. W nagrodę trzy miesiące później zostałam odwołana. W internetowym poście z 30 marca, pojawiły się zapytania polubione przez nową panią prezes, dlaczego gmina buduje blok, a nie spółka miejska? Wyjaśnię, że właścicielem bloku może być tylko gmina, jedyny beneficjent wspomnianej dotacji i jednocześnie inwestor. Oczywiście miasto mogło scedować zadania na spółkę i wyznaczyć Kodrem, jako inwestora zastępczego. Były o tym rozmowy, ale władze wolały same realizować te zadania, być może z powodu braku zaufania do mojej osoby. Należy zaznaczyć, że jest to pierwszy blok komunalny od dwudziestu lat.
Jak ocenia pani realizowany projekt bloku na Silikatach i szanse na jego powodzenie?
-Projekt oraz lokalizacja zostały wybrane przez poprzedniego prezesa. Jako ekonomista, była księgowa i były pracownik banku, krótko mówiąc finansista, nie lubię jak coś się marnuje. Doprowadziłam do wykorzystania tego projektu. Blok już stoi, jest bardzo estetyczny, są tam ładne, ustawne mieszkania. Powstał z myślą o mieszkańcach komunalnych, którzy dostają lokal za darmo. Zawsze będą chętni żeby tam zamieszkać. Wstępną listę chętnych miałam już zrobioną.
Funkcja prezesa Kodremu to również odbywanie licznych spotkań z mieszkańcami, lokatorami mieszkań komunalnych, trudne rozmowy, a nawet próby pogodzenia zwaśnionych stron. To na pewno również nie było prostym wyzwaniem?
-Stanowisko prezesa w takiej spółce to niestety funkcja, z którą wiążą się niemiłe komentarze z każdej strony. Zawsze znajdą się ludzie niezadowoleni, hejtujący w internecie, biegający na skargę do burmistrza. Musiałam zaakceptować, że inaczej być nie może. Ludzie nie rozumieją do końca jak działają finanse. Uważają, że ktoś im czegoś nie daje lub zabrania. Są to często bardzo trudne mediacje, współpraca z MOPS-em i policją. Korzystając z okazji chciałabym podziękować tym instytucjom za wieloletnią dobrą współpracę. Ponadto chciałabym też przede wszystkim podziękować za współpracę pracownikom Kodremu.
W jakiej sytuacji zostawia pani spółkę, czy może pani wskazać konkretne zmiany, które zaszły pod pani kierownictwem?
-Spółka po objęciu przeze mnie funkcji prezesa w 2017 roku miała ujemny wynik finansowy. Pod moim kierownictwem z roku na rok osiągała coraz lepsze wyniki. W 2020 roku pomimo pandemii była to kwota dodatnia w wysokości 120 tys. zł. Poprawiona została wartość kapitału zapasowego. Sądzę również, że trafnie podzieliłam zadania pomiędzy pracownikami. Zatrudniłam prawnika do pomocy w rozwiązywaniu trudnych sytuacji dotyczących najemców, poprawiła się windykacja należności od dłużników. Z dwudziestoosobową załogą obsługiwaliśmy ponad trzy tysiące mieszkańców, dodatkowo nadzorowaliśmy targowisko miejskie. Nie mam sobie nic do zarzucenia. Pozostawiłam spółkę w świetnej kondycji ekonomiczno-finansowej.
Znane jest nazwisko pani następczyni. Czy spotkała się pani z nią wcześniej i jak ocenia pani referencje nowej pani prezes?
-To młoda osoba, bez doświadczenia na kierowniczym stanowisku i w kierowaniu takim podmiotem. Jak będzie wyglądała jej praca? Tego nie wie nikt, ja nie zamierzam obserwować działalność spółki po zwolnieniu mnie z niej. Jestem natomiast pewna, że zarówno burmistrz jak i jego zastępca, będą lub już teraz są bardzo zadowoleni z pozbycia się niewygodnej im osoby na ważnym stanowisku i zastąpienia jej osobą bliższą ich upodobaniom. Nowa prezes ma łatwiej, bo jak wiem dostała do realizacji moje projekty, czyli TBS na ulicy Komunalnej i budownictwo komunalne na ulicy Tytoniowej. Moja następczyni ma też to, czego ja nie miałam, czyli poparcie władz miasta.
Bardzo serdecznie dziękujemy pani za dobrą współpracę, otwartość, chęć odpowiadania na pytania naszej gazety, wolę tłumaczenia często trudnych spraw naszym Czytelnikom.
*Artykuł ukazał się w 14/2021 numerze "Przeglądu Powiatowego".
Napisz komentarz
Komentarze