Od początku aktualnej kadencji wszystkie samorządy są zobligowanie do transmitowania na żywo i publikowania nagrań z sesji. Dzięki temu z dowolnego miejsca w Polsce możemy śledzić relację posiedzeń z różnych miast. Analiza nagrań zamieszczanych w internecie jasno pokazuje, że wiele samorządów organizuje obecnie obrady na sali, oczywiście z zachowaniem środków bezpieczeństwa. Daleko nie trzeba szukać, gdyż sesje rady powiatu augustowskiego także odbywają się w pomieszczeniu. Natomiast komisje i sesje augustowskiej rady miejskiej cały czas zwoływane są w trybie zdalnym, a perspektywa na zmianę takiej rzeczywistości jest raczej odległa. Przewodnicząca rady wiele razy przekonywała, że nie ma wielkich różnic przy obradowaniu zdalnym i stacjonarnym. Opozycja prezentowała inne zdanie i niejednokrotnie prosiła o rozważenie powrotu tradycyjnych posiedzeń. Dlaczego w Augustowie jest to ciągle niemożliwe? Oczywiście oficjalną i niezmienną narracją rządzących będzie kwestia związana z epidemią koronawirusa, lecz w kuluarach pojawia się coraz więcej głosów sugerujących, że może chodzić też o inne rzeczy. Koalicja rządząca ma przewagę jednego głosu, w przypadku powrotu na salę znacznie trudniej jest zapewnić stuprocentową frekwencję podczas głosowań.
Ale konsternację budzi również sprawa używania kamer przez radnych. Jest spore grono osób bardzo rzadko pokazujących się na ekranie podczas posiedzeń. Co ważne, dotyczy to zwykle niemal tych samych samorządowców, skupionych głównie wokół koalicji rządzącej. Należy postawić pytanie, czym zajmują się radni mający wyłączoną kamerę i czy na pewno tym, do czego zostali powołani? Tłumaczenia, że nie uruchamiają kamer z powodu słabego sygnału połączenia z internetem, są absolutnie nieprzekonujące. Zwłaszcza, kiedy inne osoby nie mają podobnych problemów i są widoczne. Niedawno byliśmy świadkami ciekawej wymiany zdań.
Na lutowej komisji uzdrowiskowej przewodnicząca rady Alicja Dobrowolska przekonywała, że gremialne dołączenie radnych koalicji rządzącej do większości komisji wynikało z chęci pracy i interesowania się sprawami miasta. Radna opozycji Aleksandra Sigillewska niezwykle trafnie zripostowała, że o pracy w komisji najlepiej świadczy to, kto zabiera podczas niej głos i ma włączoną kamerę. Wypowiedź Sigillewskiej bez wcześniejszego zgłoszenia się do głosu przerwała niewidoczna na ekranie Sylwia Bielawska. Radna Naszego Miasta emocjonalnym tonem stwierdziła: „Dobrze, że pani Sigillewska jest widoczna, bardzo dobrze”. Faktem jest, że opisana sytuacja nie zdarzyła się po raz pierwszy. Regularnie na obradach zdalnych widać, iż część radnych koalicji rządzącej praktycznie nie uruchamia kamer oraz niemalże nie bierze udziału w dyskusji, ale nie zapomina wcisnąć przycisku do głosowania. Czy to jest ta chęć do pracy i zaangażowanie w sprawy miasta, o których ostatnio mówiła szumnie przewodnicząca?
Kilka tygodni temu jedna z radnych biorących udział w głosowaniach komisji rozwoju miała wyłączoną kamerę, ale zapomniała wyłączyć mikrofon. Mieszkańcy odsłuchujący nagranie mogli usłyszeć słowa Jolanty Onety Roszkowskiej mówiącej: „Sześć złotych, proszę bardzo”. Forumowicze portalu dziennikpowiatowy.pl zinterpretowali tę sytuację, jako dowód, że radni podczas trwania komisji, w których głosują i za które otrzymują dietę, oddają się obowiązkom zawodowym. Aby zapobiec kolejnym tego typu domysłom każdy z radnych powinien zostać zobligowany do korzystania z kamer na posiedzeniach do czasu, kiedy nastąpi powrót na salę.
*Artykuł ukazał się w 8/2021 numerze "Przeglądu Powiatowego".
Napisz komentarz
Komentarze