W Augustowie funkcjonują obecnie dwa rodzaje opłaty adiacenckiej, wynikające z ustawy o gospodarce nieruchomościami. Przyjęto je w 2015 roku, czyli początkowym okresie rządów Naszego Miasta. Pierwsza dotyczyła wzrostu wartości nieruchomości z tytułu powstania przy niej nowych elementów infrastruktury np. remontu ulicy, budowy chodników, przebudowy sieci wodociągowej, etc. Kontrowersje budziło różnicowanie stawki opłaty dla mieszkańców poszczególnych ulic. Właściciele posesji należący do komitetów budowy ulic (dokładający do remontu drogi 1500 zł -przyp.) byli objęci 1 procentową stawką opłaty adiacenckiej. Stawka pozostałych właścicieli, niezrzeszonych w komitetach wynosiła 50 procent. Skutkowało to tym, że mieszkańcy chcący sprzedać działkę, której wartość po modernizacji ulicy wzrosła musieli liczyć się z tym, że miasto zgodnie z zapisami uchwały mogło nałożyć na nich sowitą opłatę, nieporównywalnie wyższą od środków partycypowania w kosztach komitetu. Uchwałę zaskarżył prokurator regionalny, który zwrócił uwagę na nierówne traktowanie mieszkańców. Ponad rok temu rada miejska obecnej kadencji obniżyła stawkę opłaty adiacenckiej za wzrost wartości nieruchomości z tytułu nowej infrastruktury, do 1 procenta dla wszystkich obywateli.
Druga opłata adiacencka funkcjonuje do teraz i nie była zmieniana. Chodzi o opłatę związaną ze wzrostem wartości nieruchomości ze względu na jej podział. W tym przypadku ustalona została maksymalna stawka 30 procent. Jeżeli mieszkaniec lub inny podmiot podzieli działkę na kilka części i dzięki temu wzrośnie jej wartość, to podczas sprzedaży miasto ma obowiązek zgodnie z uchwałą nałożyć na sprzedającego wysoką opłatę. Na taką rzeczywistość skarżyli się mieszkańcy Augustowa. Niektórzy z nich przychodzili na sesję rady miasta. Część osób podkreślała, że w wielu sytuacjach może chodzić o ich ojcowiznę, do której miasto nigdy nie dołożyło żadnego wkładu. W kuluarach można usłyszeć dosadne określenie takiego działania, jako ściąganie haraczu. Augustowianie oraz prywatni przedsiębiorcy muszą się bardzo długo zastanowić czy opłaca im się transakcja. Skutkiem jest nie tylko poczucie niesprawiedliwości.
Kilka miesięcy temu pojawiła się realna możliwość obniżenia stawki opłaty adiacenckiej przy podziale działek. Radni opozycji przedstawili projekt uchwały, zakładający obniżenie stawki z 30 do 1 procenta. Ale głosami radnych koalicji rządzącej Naszego Miasta i grupy banitów z klubu PiS uchwała nie znalazła się w porządku lipcowej sesji. Później przewodnicząca rady Alicja Dobrowolska przekonywała, że budżet miasta straciłby miliony złotych w przypadku poparcia założeń opozycji. Słowa przewodniczącej okazały się nieuzasadnione i dowodzące jej ignorancji w tej materii. Z naszych informacji wynika, że od 2015 roku do września 2020 wpływy do budżetu ze wspomnianej opłaty wyniosły poniżej 8 tys. zł. To kwota marginalna z punktu widzenia budżetu, a trwanie przy 30 procentowej opłacie blokuje już nie tylko rozwój działalności gospodarczej. Tereny, które mogłyby zostać zagospodarowane i mieć namacalne przełożenie na rozwój całego miasta, niejednokrotnie porasta trawa. Właściciele gruntów nie dzielą ich na mniejsze działki i nie sprzedają z obawy przed nieuchronnością naliczenia opłaty rzędu np. kilkudziesięciu tysięcy złotych. To wpływa na bardzo wysoką w stosunku do innych miast cenę metra kwadratowego ziemi w Augustowie. O problemie opowiedzieli mieszkańcy.
-30 procentowa stawka opłaty adiacenckiej jest bardzo krzywdząca. Niektórzy sami nabyli te grunty, inni otrzymali je w spadku. Nikomu z nieba nie spadły, a miasto nie dołożyło do nich choćby złotówki –stwierdził w rozmowie z „Przeglądem Powiatowym” jeden z mieszkańców.
-Chętnie podzieliłbym moje grunty na mniejsze działki i je sprzedał. Zwłaszcza teraz, kiedy epidemia spowodowała duże straty finansowe przydałyby mi się pieniądze. Potrafię podzielić swoją własność, stać mnie na opłacenie geodety. Jednak w przypadku sprzedaży miasto może nałożyć na mnie bardzo wysoką opłatę. Szacuję, że może być to nawet 20 tys. zł. Moi sąsiedzi ponieśliby jeszcze większe koszty. Gdybym sprzedał podzielone działki, już teraz zgodnie z planem zagospodarowania przestrzennego mogłyby powstać na niej budynki, a tak rośnie tam trawa. Jesteśmy gotowi osiągnąć kompromis z decydentami miasta. Jeżeli nie zgodzą się na 1 procent, może mogłaby to być stawka 8-10 proc., ale nie 30. Jak najbardziej popieram opinię, że aktualna sytuacja związana z tą opłatą hamuje rozwój Augustowa. Rozmawiałem z innymi ludźmi, których dotyka ten problem i nie godzą się z obecną stawką –powiedział mieszkaniec.
*Artykuł ukazał się w 47/2020 numerze "Przeglądu Powiatowego".
Napisz komentarz
Komentarze