To co się wydarzyło w sądzie?
Otóż Chodkiewicz w trybie wyborczym złożył wniosek do Sądu Okręgowego. Sąd w tej sprawie wydał postanowienie a nie wyrok. Prawnikom nie muszę tłumaczyć różnicy, a pozostałym musi wystarczyć stwierdzenie , że różnica jest znaczna.
Wniosek Chodkiewicza dotyczy mojego felietonu z 21 lutego 2024 roku. Został złożony w sądzie 12 marca 2024 roku. Liczy 95 stron. Jest obszerny, bo był przygotowywany przez niemal 3 tygodnie. Ja ten wniosek otrzymałem 11 marca po południu, a posiedzenie sądu zostało wyznaczone na 12 marca na 8.20. Miałem kilka godzin na przygotowanie się do sprawy. Zgromadziłem ponad 200 stron dowodów na prawdziwość stwierdzeń w moim felietonie, ale to dla sądu nie miało żadnego znaczenia.
W sądzie okazało się, że sędzią rozstrzygającą wniosek Chodkiewicza jest neosędzia, powołana przez prezydenta na wniosek neo KRS, która według orzeczeń polskich sądów i trybunałów europejskich nie jest sędzią w rozumieniu prawa. Nazywa się Agnieszka Kluczyńska. Nie spełnia podstawowych kryteriów niezależności i niezawisłości sędziowskiej. Tę panią obciąża jeszcze jedna okoliczność. Jest koleżanką z pracy z inną neosędzią, Beatą Sieczkowską, żoną Sławomira Sieczkowskiego, który jest przyjacielem z pracy F. Chodkiewicza i Karolczuka.
Robi wrażenie? Na mnie robi.
Ta pani, neosędzia Agnieszka Kluczyńska, na zapoznanie się z setkami stron moich dowodów, wydanie postanowienia i napisanie 8 stron uzasadnienia wyznaczyła sobie kilkadziesiąt minut.
Robi wrażenie? Na mnie robi.
Może tak krótki czas sprawił, że nie zauważyła ani jednego dowodu złożonego przeze mnie w sprawie. To trudne w kilkadziesiąt minut, gdy samo napisanie postanowienia musi zająć dwie- trzy godziny. I tak sobie nieźle poradziła z tym pisaniem w ciągu minut a nie godzin.
Wielu zapyta, czy Chodkiewicz mógł mieć wpływ na wyznaczenie tej neosędzi, która jest koleżanką z pracy neosędzi Sieczkowskiej? To jest teoretycznie możliwe. Składamy wniosek i czekamy na wynik losowania sędziego. Jeśli losowanie nie jest po naszej myśli i los przydzielił do sprawy legalnego sędziego, wycofujemy wniosek, by za chwilę złożyć go ponownie. Składanie i wycofywanie trwa aż do skutku, czyli wylosowania właściwego sędziego. Czy użyto tej sztuczki, czy los był jaki był? Zakładam los.
Jeśli ktoś kiedyś pomyślał, że neosędziowie to nie problem, niech się przyjrzy mojej przygodzie sądowej. Towarzystwo związane z Karolczukiem i PiS wytoczyło mi w tej kadencji 9 spraw, z których żadnej nie przegrałam. Bo były normalne warunki i nie było neosędziów w składach orzekających. W tym wypadku mamy do czynienia z szybkim trybem osądzanym przez neosędzię Agnieszkę Kluczyńską, koleżankę z pracy pani Beaty Sieczkowskiej, która z kolei jest żoną Sławomira Sieczkowskiego, zastępcy Karolczuka.
Robi wrażenie? Na mnie robi.
Taka jest sprawiedliwość w wydaniu Chodkiewicza i neosędziów.
Przypominam, że Flip Chodkiewicz jest urzędnikiem miejskim, który stał się stroną w sporze politycznym. W procesie brała udział prawniczka miejska Barbara Lutyńska.
Robi wrażenie? Na mnie robi.
Czekam na rozpatrzenie mojego zażalenia. Jeśli trafię na skład neosędziów, będę musiał lizać rany i szukać sprawiedliwości przed sądami europejskimi. Jeśli sprawa trafi do sędziów legalnych, jestem spokojny o jej wynik.
Napisz komentarz
Komentarze