Na początku bardzo się zdenerwowałem. Pomyślałem, że pomoc od osób prywatnych w takiej sytuacji to chyba jednak przesada. Naprawdę nie stać tego państwa na sprzęt dla strażaków? Zadzwoniłem do znajomego strażaka i spytałem, czy istotnie mają jakieś braki. Tenże powiedział mi, że nie uczestniczy w gaszeniu, ale jak chcę pomóc, mogę zawieść dużo wody w małych butelkach. Taka woda jest najlepsza dla ludzi w gaszeniu takich wielkich terenów. Wsiedliśmy z żoną w samochód, zajechaliśmy do sklepu, kupiliśmy cały bagażnik wody i pojechaliśmy do Goniądza. Z daleka witały nas wysokie chmury dymu, latające samoloty i śmigłowiec. Tuż za Goniądzem zatrzymał nas pierwszy patrol policyjny z pytaniem, dlaczego pan nie zawraca. Wyjaśniłem, że wiozę wodę dla strażaków. Woda w bagażniku okazała się przepustką jeszcze kilka razy. U celu naszej wyprawy zobaczyliśmy samochody gaśnicze i dziesiątki strażaków. Skierowano nas do niewielkiego garażu, gdzie zorganizowany jest magazyn, stołówka i miejsce odpoczynku dla walczących z ogniem. Warunki mocno polowe. Młodzi ludzie i nieco starsi, kobiety i mężczyźni, wszyscy w ciemnych mundurach, zmęczeni, rozmawiający ze sobą o szczegółach akcji. Tam pojadą ciężkie wozy, tam sprzęt na gąsienicach, tę drogę możemy uszkodzić, a tę musimy oszczędzić.
Porada mojego kolegi okazała się bezcenna. Strażacy powiedzieli, że wody mają pod dostatkiem, ale jak zobaczyli małe butelki, oczy im się uśmiechnęły i zaproponowali, że sami rozładują bagażnik. Przy wjeździe zostałem poinformowany przez strażników, że strażacy z całą pewnością nie będą ze mną rozmawiali, bo mają dosyć dziennikarzy i pustego gadania. Od gadania się nie zgasi.
Pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się zobaczyć, jak rozmowni stają się ludzie po noszeniu małych butelek z wodą. Zapytałem, czego im potrzeba. Okazuje się, że najbardziej deficytowi są ludzie. Na miejscu jest za mało strażaków. Ludzie, którzy to mówili, wyglądali na bardzo zmęczonych.
-Napisz pan, żeby przysłali nam więcej ludzi. I napisz pan, żeby zmienili nam dowódcę, bo ten sobie nie radzi – korpulentny człowiek nie szczędził gorzkich słów komendantowi akcji. -Może mnie pan dokładnie zacytować, nie boję się.
-I jeszcze niech pan napisze, że zmienić trzeba dyrektora parku, bo tylko przeszkadza w gaszeniu -odezwał się inny strażak.
Bardzo emocjonalne wypowiedzi musiały się skończyć, bo strażacy zaczęli się naradzać na planami akcji.
-Niech pan koniecznie napisze o komendancie i dyrektorze. Koniecznie -tak żegnali mnie liczni strażacy.
Gdy wsiadaliśmy z żoną do samochodu, podszedł do nas strażak i powiedział -Goniądz opanowany, niech pan też napisze. Pożar poszedł na Grajewo.
Napisz komentarz
Komentarze