Bieg Ultra Hańcza długości 63 km prowadził ścieżkami nad brzegiem Hańczy, najgłębszego (108 metrów) jeziora w Polsce, przez wieś Wodziłki założoną w XVII wieku przez staroobrzędowców, w której znajduje ich piękna drewniana świątynia (molenna) z 1921 roku. Zawodnicy wbiegli na Górę Zamkową zamieszkiwaną w dawnych czasach przez Jaćwingów oraz – nazywaną Suwalską Fudżijamą - Górę Cisową. Trasa zahaczyła też o urodziwe Udziejek, Kleszczówek i Bachanowo. 1000 metrów przewyższenia.
Jeden z uczestników Ultra Hańczy, bardzo ciekawie opisał swoje wrażenia z trasy.
- To jest ten bieg, kiedy wspinasz się na absurdalnie strome zbacza Cisowej Góry na 25 kilometrze, a na szczycie zastanawiasz się czy biec dalej, czy może zostać i nasycać zmysły światem wokoło? A w końcu dobiegasz do Jeziora Hańcza, jesz ostanie banany na trasie i zdajesz sobie sprawę, że to co najpiękniejsze organizatorzy zostawili na końcowe 9 km: najpierw wąski i trudny single track dokładnie brzegiem jeziora, a potem 4 kilometry krawędzią wielkiej doliny Czarnej Hańczy, z podwieszonymi dolinkami bocznymi, wysepkami w nurcie rzeki, absurdalnie stromymi zboczami i zarastającym stawem Turtul na mecie. Nie chcesz wierzyć, że to już koniec i przede wszystkim nie chcesz, żeby to był koniec, mimo wielkiego zmęczenia.
Napisz komentarz
Komentarze