
Polityka to sztuka zdobywania i utrzymania władzy. Jest to definicja Maksa Webera. Definicja klasyczna, której autorem był Arystoteles mówi, że polityka to sztuka rządzenia, której celem jest dobro wspólne. Średniowiecze wywodziło politykę od Boga i służyła ona utrzymaniu przywilejów rządzących. Niektórzy obserwatorzy twierdzą, że dzisiejsza polityka to sztuka czekania na swoją szansę na rządzenie. Gdybyśmy zorganizowali sondaż wśród naszych polityków, z całą pewnością wygrałaby idea Arystotelesa. Prosta i szlachetna. Problem z definicją Arystotelesa polega na określeniu, co rozumiemy przez „dobro wspólne”. Nie ma wątpliwości, że zarówno władze powiatu, jak i władze miejskie zarządzają naszym dobrem wspólnym. Jednak każdy rozumie dobro wspólne nieco odmiennie. Przykładem jest ulica Wojska Polskiego. Jest to ulica miejska w administracji powiatu. Mieszkańcy nie są zainteresowani, który urząd czy urzędnik decyduje o włączeniu na ulicy światła, posprzątaniu jej, czy odśnieżeniu. Ulica jest augustowska. Jest dobrem wspólnym, a budżety miasta i powiatu też są naszym dobrem wspólnym. Parafrazując Margaret Thatcher: rządzący nie mają żadnych własnych pieniędzy, oni administrują naszymi pieniędzmi -premier, minister finansów, wojewoda, marszałek województwa, starosta i burmistrz. Dlatego dodam romantyczny wątek do definicji pojęcia polityki. Niech będzie ona sztuką kompromisów i sojuszy, które mają służyć dobru wspólnemu. To a propos ulicy Wojska Polskiego. W tym wydaniu wracamy do remontu tej ulicy. Pytamy, czy remont dojdzie do skutku. Zachęcam do przeczytania tekstu Bartosza Lipińskiego „Kompromis blisko i daleko”.




































Napisz komentarz
Komentarze