Produkt Krajowy Brutto spadł o 8,2 proc. w drugim kwartale 2020 roku. W jeden kwartał straciliśmy to, co wypracowaliśmy od 2018 roku
Cóż to jest ten produkt krajowy brutto ( PKB )? Jest to miernik wzrostu, lub - jak obecnie - spadku gospodarki przyjęty w gospodarkach całego świata. Pokazuje on, jak zmieniała się konsumpcja, inwestycje, wartość dodana wytworzona przez przedsiębiorstwa, eksport i import. Koryguje się to o inflację i z tego wychodzi, jak wygląda cała gospodarka.
Mamy za sobą rekord czasów Trzeciej RP. Niestety negatywny. PKB spadł w drugim kwartale aż o 8,2 proc. w porównaniu z ubiegłym rokiem. To lepiej niż prognozowali ekonomiści, ale marne to pocieszenie. To największy spadek od czasu upadku komunizmu w Polsce. Nawet w latach 1990-1991 gospodarka kurczyła się w wolniejszym tempie - odpowiednio 7,2 i 7 proc. Większe spadki niż w drugim kwartale 2020 wcześniej miały miejsce w 1981 roku, czyli w czasie załamania gospodarczego po wprowadzenia stanu wojennego.
8,2 proc. spadku PKB oznacza sytuację jakby co dwunasty pracownik nagle został zwolniony i przez trzy miesiące nie podjął żadnej pracy. Albo z innej strony - to tak jakby w tym krótkim okresie zmarnować nagle wysiłek dwóch lat i trzech miesięcy pracy w całym kraju.
Dla przeciętnej Polki i przeciętnego Polaka może to oznaczać kłopoty.
Co to oznacza dla nas dla zwykłego Kowalskiego? To, że chwilowo wróciliśmy do warunków gospodarczych z roku 2017 z gorszą perspektywą na przyszłość.
Gdybyśmy mieli wrócić do 2017 roku, płace musiałyby spaść o 10 proc., czyli średnio o 500 zł, a bezrobocie musiałoby wzrosnąć o j 125 tys. osób. To tak jakby na bezrobocie mieli iść nagle wszyscy pracujący w Białymstoku
O jedno nie musimy się martwic - o raty kredytów. Stopy procentowe prędko nie wzrosną
Wszystko oczywiście może się zmienić. Przedsiębiorcy z branży usługowej ceny przecież podnieśli. Fryzjerom trzeba było płacić w lipcu o 13,2 proc. więcej rok do roku, a dentystom o 14,2 proc. Trzeba jednak brać poprawkę na odreagowanie za czas przestoju i chwilowo zwiększonego popytu. Jeśli ktoś przez trzy miesiące nie chodził do fryzjera lub nie miał dostępu do dentysty, to swoje potrzeby realizował natychmiast po zdjęciu restrykcji. Później popyt spadnie do normalnego poziomu, co przełoży się na niższe ceny.
Krzysztof Andruszkiewicz
Napisz komentarz
Komentarze