Krzysztof Przekop
Kampania wyborcza wkroczyła w decydujący etap. Fachowcy wiedzą, że w kampanii najważniejsze są ostatnie dwa tygodnie przed głosowaniem. Brytyjscy konserwatyści upierają się wręcz, że działań wcześniejszych wyborcy nie pamiętają. Ubiegły tydzień zaczął się od dwóch wielkoformatowych wydarzeń. Prawie równocześnie w centrum miasta zawisły dwa ogromne banery. Z jednego z nich patrzy na nas ogromny jak Guliwer Mirosław Karolczuk, z drugiego niewiele mniejszy Wojciech Walulik. Zarówno nasze forum dyskusyjne, jak i portale społecznościowe leciutko się zagotowały. Przypomniano Filipowi Chodkiewiczowi, jednemu z liderów Naszego Miasta, że z wielkim zapałem walczył w czasie kadencji z wielkimi szmatami reklamowymi, jak nazywał banery. Z kolei do urzędującego burmistrza zgłaszano pretensje o to, że sam od siebie wynajął powierzchnię reklamową, gdyż jego portret zawisł na miejskim Atolu. Reklama komitetu Nasze Miasto nie jest szpetna, jest za to przeogromna. Pytanie czy wyborcy to kupią. Rozmawiałem z kandydatami na ten temat. Twierdzą, że nie będą walczyć na powierzchnie reklam. Niedługo przekonamy się, kto miał rację z metrami kwadratowymi. Bardziej dyskusyjne jest umieszczenie podobizny urzędującego burmistrza na miejskim budynku. Zwycięzcy nikt nie będzie z takich drobiazgów rozliczać. Gorzej jeśli przez tak umieszczony baner głosy odpłynął do przeciwników. Reklama na Atolu jest w tym numerze „Przeglądu Powiatowego” tematem okładkowym. Zachęcam do przeczytania artykułu „Atol w końcu zagospodarowany”.
Napisz komentarz
Komentarze